Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową

iPhone 16 Pro recenzja

2025-06-14

iPhone 16 pro test

Iphone 16 Pro to kolejny raz ta sama bryła. Choć Apple nieustannie udoskonala podzespoły swojego kluczowego produktu, linia iPhone 16 wizualnie pozostaje spójna z koncepcją, która zadebiutowała wraz z modelem iPhone 12 – a więc aż blisko już 5 lat temu.

Z jednej strony jest to wyraźny sygnał spowolnienia innowacji w zakresie wzornictwa smartfonów. Nigdy wcześniej Apple nie pozostawało tak długo przy jednej stylistyce w serii iPhone’ów. Z drugiej strony, warto przypomnieć, że firma w zasadzie przestała odświeżać wygląd swoich laptopów już ponad dekadę temu – i użytkownikom wcale to nie przeszkadza. Można odnieść wrażenie, że Apple traktuje tę powolną ewolucję jako sposób dojścia do formy idealnej. Niewykluczone, że obecna estetyka modeli od iPhone 12 do 16 – nawiązująca do klasycznego designu iPhone’a 4 i 4S (które były ostatnimi stworzonymi przez Jobsa) – jest dla firmy tym, czym stały się kultowe linie MacBooka Air i MacBooka Pro.

iPhone 16 pro

Ogólne wrażenia

Nie ma jednak wątpliwości, że dziś znacznie chętniej sięgnąłbym po iPhone’a 16 Pro niż po iPhone’a 12 Pro – bo nowy model jest zwyczajnie lepszy niemal pod każdym względem. Tak właśnie działa wieloletnie, systematyczne udoskonalanie. Większość użytkowników nie wymienia telefonu co roku, dlatego prawdziwą różnicę robi dopiero suma tych wszystkich drobnych ulepszeń z kolejnych generacji.

Zanim więc przejdziemy do tegorocznych nowości i usprawnień, warto spojrzeć z szerszej perspektywy na ewolucję modeli Pro w ostatnich latach:

• iPhone 13 Pro przyniósł ekran ProMotion, teleobiektyw 3× oraz lepszy procesor; • iPhone 14 Pro zadebiutował z Dynamic Island, wykrywaniem wypadków, funkcją SOS przez satelitę, aparatem 48 MP, ekranem always-on, trybem Action Mode, jeszcze jaśniejszym wyświetlaczem i kolejnymi ulepszeniami chipu; • iPhone 15 Pro wprowadził przycisk funkcyjny Action Button, port USB-C, nową jakość zdjęć 24 MP, tytanową obudowę, kolejną generację procesora, a z dzisiejszej perspektywy – także wsparcie dla Apple Intelligence.

iPhone 16 pro na szybko

W tym roku lista rozszerza się o jeszcze większe wyświetlacze, nowy aparat główny 48 MP, tryb nagrywania wideo 4K przy 120 kl./s, ultraszerokokątny obiektyw 48 MP, zaawansowany system fotograficzny z nowym workflow, dźwięk przestrzenny, teleobiektyw 5× (dotąd dostępny tylko w modelu Pro Max) oraz - jak co roku - nowy, jeszcze wydajniejszy chip: A18 Pro.

Dla mnie osobiście największą wartość mają dwa elementy: dodatkowy aparat oraz wyświetlacz. Gdy mój iPhone Pro się ładuje, przy łóżku i w trybie StandBy pokazuje godzinę, temperaturę oraz prognozę pogody. Jest dla mnie takim klasycznym zegarkiem. Trudno byłoby mi zrezygnować z tej funkcji — dzięki ekranowi always-on informacje mam zawsze na widoku. A jeśli chodzi o aparat, zaskakująco często sięgam po teleobiektyw, zwłaszcza teraz, gdy iPhone 16 Pro oferuje 5-krotny zoom optyczny – funkcję dostępną dotąd jedynie w ubiegłorocznym modelu Pro Max.

W ostatnich latach można było odnieść wrażenie, że iPhone Pro Max stopniowo oddziela się od swojego mniejszego odpowiednika, jakby miał stać się czymś zupełnie odrębnym – może nawet zasługiwał na nazwę iPhone Ultra. W tym roku jednak ta tendencja się zatrzymała. Pro Max nie oferuje już niczego unikalnego poza większym ekranem i dłuższym czasem pracy na baterii. To de facto ten sam telefon co iPhone 16 Pro – tylko w większym formacie.

W czasach Steve’a Jobsa i Jony’ego Ive’a minimalizm był niemal religią. Obaj uważali, że urządzenia technologiczne są zbyt skomplikowane i trzeba je maksymalnie uprościć. Dlatego iPhone zadebiutował bez fizycznej klawiatury, pilot Apple TV nie miał klasycznego układu numerycznego, a iPod obsługiwany był jednym, prostym kółkiem dotykowym. Była w tym słuszna intuicja — ale jak to bywa, czasem zbyt radykalna wizja prowadzi do kiepskich decyzji. Takich jak iPod shuffle bez przycisków czy profesjonalny laptop pozbawiony podstawowych portów.

Apple odkryło, że przyciski… są dobre. W zeszłym roku w iPhone’ach 15 Pro pojawił się przycisk funkcyjny Action Button, a w tym roku każdy z nowych modeli ma nie tylko jego, ale także nowy przycisk do sterowania aparatem. (Choć nawet największy entuzjasta przycisków mógłby zasugerować Apple, by nie dodawało ich w tempie „jeden rocznie”, bo do 2050 roku iPhone zacznie przypominać BlackBerry.)

Camera Control w iPhone 16 Pro

Pomysł fizycznego przycisku migawki uważam za absolutnie trafiony. Znajduje się na boku obudowy, dzięki czemu można wyciągnąć telefon i intuicyjnie — bez patrzenia na ekran — robić zdjęcia. Pierwsze naciśnięcie otwiera aplikację Aparat (chyba że urządzenie jest zablokowane — wtedy trzeba najpierw odblokować). Każde kolejne naciśnięcie robi zdjęcie, a dłuższe przytrzymanie rozpoczyna nagrywanie wideo.

To rozwiązanie idealnie wpisuje się w działanie pamięci mięśniowej — a ta ma ogromne znaczenie w codziennym użytkowaniu. Poruszanie się po ekranie dotykowym może być uciążliwe, zwłaszcza w ostrym świetle lub w sytuacjach, gdy liczy się każda sekunda i nie ma czasu na precyzyjne klikanie ikon.

To powiedziawszy, realizacja przycisku Camera Control przez Apple pozostawia trochę do życzenia. Sama podstawowa funkcja — naciśnij, aby zrobić zdjęcie — działa całkiem sprawnie. Przyjemna mechaniczna reakcja przycisku połączona z wyraźnym sygnałem haptycznym tworzy uczucie fizycznego, satysfakcjonującego kliknięcia. Trzeba się chwilę przyzwyczaić, ale nie zajmuje to długo. Co więcej, robienie zdjęć jedną ręką staje się dzięki temu znacznie łatwiejsze.

Problem pojawia się, gdy używasz zoomu optycznego. Przy maksymalnym zbliżeniu naciśnięcie przycisku potrafi wywołać delikatne drgania urządzenia — znacznie bardziej odczuwalne niż przy dotykowym spustie migawki na ekranie. System stabilizacji radzi sobie z tym całkiem nieźle, ale i tak pozostaje uczucie, że fizyczny przycisk może — paradoksalnie — wpłynąć negatywnie na jakość zdjęcia w niektórych sytuacjach.

Camera Control to nie tylko funkcjonalny przycisk migawki, Apple — zgodnie z firmową filozofią "więcej znaczy lepiej" — wzbogaciło go o dodatkowe warstwy technologii. Przycisk nie tylko rozpoznaje siłę nacisku (działa więc jak spust z dwoma poziomami działania), ale także rejestruje gesty przesuwania palcem, niczym miniaturowy gładzik. To technologicznie imponujące i dla mnie jest to super sprawa.

Domyślnie wygląda to tak: lekkie naciśnięcie przycisku aktywuje pasek funkcyjny wyświetlany tuż pod nim. Pojawia się tam kilka opcji – np. zmiana obiektywu, regulacja zoomu czy ekspozycji. Między funkcjami można przełączać się przesuwając palcem po powierzchni przycisku. Jeśli chcesz przejść do innego zestawu funkcji, musisz wykonać podwójne ściśnięcie (takie jak podwójne kliknięcie myszką), co przenosi cię o poziom wyżej w strukturze menu. Następnie przesuwasz palcem, wybierasz inny tryb, i ponownie naciskasz, by wejść w jego szczegółowe opcje. To wszystko brzmi jak zaawansowany interfejs — i tak jest. Całość działa płynnie i szybko.

Pomysł, by przycisk Camera Control naśladował fizyczne sterowanie znane z tradycyjnych aparatów fotograficznych, jest całkiem logiczny. W klasycznych konstrukcjach lekkie naciśnięcie migawki ustawia ostrość, a pokrętła regulują przysłonę czy czas naświetlania. To rozwiązania doceniane przez zaawansowanych użytkowników — i nie mam wątpliwości, że osoby z fotograficznym doświadczeniem są w stanie szybko nauczyć się obsługi tego systemu także na iPhonie.

Aby korzystać z pełnej funkcjonalności przycisku, trzeba nauczyć się wyczuwać siłę nacisku: lekkie wciśnięcie uruchamia jedno działanie, pełne kliknięcie — inne. Do tego dochodzi konieczność dwukrotnego, precyzyjnego naciśnięcia, a potem gesty przesuwania po powierzchni przycisku, aby poruszać się po rozbudowanym menu. To wszystko wymaga wprawy podobnej do tej ze słuchawek AirPods Pro.

W skrócie przewijane tak menu jest fajne i przyjemne jedyny problem to jak robimy zdjęcie przy zoomie wtedy przycisk może powodować mikrodrgania, które mogą dać słabszą jakość zdjęcia.

Kilka słów o Action Button

Action Button od samego początku był przyciskiem konfigurowalnym — i tak pozostaje. Apple nieco zmodyfikowało narrację wokół jego funkcji, ale nie zmienia to faktu, że prędzej czy później trafiamy do świata aplikacji Skróty. Ja oczywiście nadałem swojemu przyciskowi po prostu – wyciszenie iPhone’a, ale są dostępne inne funkcje jak tłumacz, rozpoznawanie muzyki i inne.

Aparaty wracają na piedstał.

W nowym iPhonie 16 Pro Apple prezentuje kolejną iterację aparatu 48 MP, zaprezentowanego po raz pierwszy dwa lata temu. Dziś firma mówi już oficjalnie o aparacie typu Fusion — zapewne dlatego, że nowy system łączy dane z sensora 48 MP (dla precyzji) z obrazem przetworzonym metodą pixel binning do 12 MP (dla lepszego zbierania światła). Efektem końcowym jest fuzja w postaci zdjęcia 24 MP, które ma łączyć to, co najlepsze z obu światów: szczegółowość i światłoczułość.

I trzeba przyznać: Apple naprawdę trzyma poziom. Nowy, dostępny w mniejszym rozmiarze obudowy iPhone’a 16 Pro, zoom optyczny 5× robi wrażenie. Wykonałem kilka zdjęć na koncercie z ósmego rzędu i byłem szczerze zaskoczony — ostre, żywe, pełne detali, a jednocześnie zaskakująco bliskie. Gdy później otworzyłem je na iPadzie i dwukrotnie stuknąłem, by je powiększyć, okazało się, że... wcale nie byłem przy maksymalnym przybliżeniu. Było jeszcze więcej szczegółów do odkrycia.

To naprawdę niesamowite, jak bardzo Apple doszło do perfekcji w mobilnej fotografii — i to bez rewolucji sprzętowej, tylko dzięki konsekwentnym, dopracowanym iteracjom.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że obsługa tych aparatów potrafi przytłoczyć, i to nawet pomijając cały temat nowego przycisku Camera Control. Aplikacja Aparat w iPhonie stała się zaskakująco złożona. Ikony, tryby, opcje – z jednej strony mamy dostęp do niesamowitych możliwości, z drugiej… czasem po prostu nie wiadomo, czego użyć w danym momencie. Czy włączyć Action Mode, czy nagrywać wideo w 4K przy 120 klatkach? Czy ustawić tryb nocny, błysk, czy może zaufać algorytmowi, który „sam wie lepiej”? Apple zapewnia, że inteligentne oprogramowanie analizuje scenę w tle i podejmuje decyzje za nas – ale bywa, że zamiast ułatwienia mamy paraliż decyzyjny. Opcji jest tyle, że można przegapić najlepszy moment na zrobienie zdjęcia.

Na szczęście jedna z tegorocznych nowości faktycznie redukuje presję podejmowania decyzji w czasie rzeczywistym: to nowa generacja tzw. Photographic Styles. Gdy Apple wprowadziło tę funkcję kilka lat temu, był to istotny krok – użytkownik po raz pierwszy mógł samodzielnie wpłynąć na „charakter” zdjęcia już na poziomie przetwarzania sygnału z matrycy, a nie dopiero w postprodukcji. Problem w tym, że efekt końcowy był zapisywany na stałe. Raz wybrany styl był nieodwracalny – nie dało się wrócić i przetworzyć zdjęcia jeszcze raz.

Teraz sytuacja się zmienia. W wersji 2.0 stylów fotograficznych, Apple zachowuje więcej danych w pliku obrazu (w formacie HEIF), co pozwala później dokonać zmian, które wcześniej były niemożliwe. Można na przykład zrobić zdjęcie w stylu czarno-białym, a potem… przywrócić kolor, jeśli zmienimy zdanie. To nie jest pełny ekwiwalent edycji plików RAW, ale to już zdecydowanie coś więcej niż zwykła obróbka gotowego JPEG-a.

Nie oznacza to jednak, że wszystko jest idealne. Obsługa Stylów Fotograficznych nadal jest zaskakująco zawiła. Mamy do wyboru dwa zestawy stylów, potem interfejs sterowania w postaci kwadratu, po którym przesuwamy palcem w pionie i poziomie, a do tego suwak tuż pod nim. Co dokładnie robi każda z tych osi? Trudno powiedzieć. Apple jak zwykle stawia na eksperymentowanie i obserwowanie efektów na żywo, ale brakuje jasnego opisu, jak te zmiany wpływają na zdjęcie.

Apple Silicon nie zwalnia tempa

Wraz z premierą serii iPhone 16, Apple po raz pierwszy w historii wprowadza dwa zupełnie nowe układy scalone: A18 (dla modeli iPhone 16 i 16 Plus) oraz A18 Pro (dla iPhone’a 16 Pro i Pro Max). To nie są dwie wersje tego samego chipu – A18 Pro nie jest „pełną wersją”, a A18 „okrojoną”. Według szczegółowych analiz, to dwie niezależnie zaprojektowane jednostki, co jest znaczącą zmianą w strategii Apple.

Oba chipy powstają w procesie technologicznym drugiej generacji 3 nm (TSMC), ale wszystko wskazuje na to, że A18 Pro korzysta z najnowszych rdzeni CPU i GPU, znanych już z serii M4. Tymczasem zwykły A18 to bardziej ekonomiczny projekt, najprawdopodobniej oparty na rdzeniach starszej generacji. Apple prawdopodobnie planuje szerokie wykorzystanie tego chipu również poza iPhonem – w przyszłych iPadach, HomePodach, Apple TV i innych urządzeniach wspierających Apple Intelligence, ale niekoniecznie potrzebujących najwyższej wydajności.

Żeby zobrazować tempo postępów Apple w dziedzinie projektowania własnych procesorów popatrzyłem na różne testy w sieci i konkluzja wyszła mi taka, że: Wydajność jednego rdzenia wzrastała średnio o 15% rocznie w ciągu ostatnich pięciu lat. W tym roku – aż o 20%., Wydajność wielordzeniowa rosła w tym czasie o 18% rocznie – i znowu, 20% wzrost rok do roku w tym cyklu. Wydajność GPU w przeliczeniu na rdzeń? Również +20%.

Nie ma się co oszukiwać – Apple nie tylko nie spowalnia, ale wyraźnie przyspiesza rozwój własnych układów. I choć z zewnątrz nowy iPhone może wydawać się „tylko kolejnym modelem z lepszym aparatem”, to w środku drzemie procesor, który bez przesady można uznać za klasę samą w sobie.

Bateria w iPhone 16 pro

Warto też wspomnieć o kilku ogólnych usprawnieniach sprzętowych w tej generacji. Czas pracy na baterii wydaje się znacznie lepszy niż w poprzedniej edycji – choć oczywiście, czy oznacza to dodatkową pół godziny, godzinę, czy dwie, zależy przede wszystkim od indywidualnego sposobu użytkowania. Co więcej, smartfony podczas pracy nigdy nie wydawały się nadmiernie nagrzane, co jest wyraźnym sygnałem, że Apple wprowadziło skuteczne rozwiązania poprawiające zarządzanie termiczne.

Wi-Fi w iPhone 16 pro

Szczególną uwagę chciałbym zwrócić na wsparcie dla Wi-Fi 7, które pojawia się w iPhone 16 po raz pierwszy. Testując urządzenie na symetrycznym łączu gigabitowym, uzyskałem prędkości rzędu 950 Mbps zarówno w pobieraniu, jak i wysyłaniu danych — to praktycznie tak samo szybkie, jak połączenie przewodowe Ethernet na Macu i wyraźnie przewyższające możliwości Wi-Fi 6E, z którego korzysta MacBook Air z układem M3. Większość użytkowników jeszcze przez jakiś czas nie będzie miała dostępu do sieci Wi-Fi 7, ale… to naprawdę imponujący krok naprzód.

Apple Intelligence

Chciałem zostawić na zakończenie, gdyż nie jest miłe. Niestety to na razie coś co raczkuje. Po pierwsze dlatego, że w Polsce jest niedostępne. Po drugie, że jak już zmienię język na angielski i nawet wszystkie komunikaty głosowe są zaczytywane poprawnie to niestety Siri gubi się. Proszę o odnalezienie maila po angielsku z nagłówkiem angielskim – niestety nie da rady. Jedyny plus to kwestia zapytań. Szybko wystarczy powiedzieć coś po angielsku i Siri odnajduje wszystko z sieci. Czy jest to coś niesamowitego? Nie, a wręcz przeciwnie po prostu jest i może być, a może nie być. Dla mnie może nie być bo dryluje dodatkowo baterię, a nadal nie wykorzystuje 98% funkcji jeśli mamy oprogramowanie w PL. Każdy wpis w kalendarzu, każdy mail, każde połączenie, wiadomość jeśli jest w rodzimym języku to Siri nie da rady, możemy równie dobrze nie mieć tego. Oczywiście jestem pewien, że sytuacja zmieni się w momencie kiedy otrzymamy soft w PL, ale na razie to pieśń przyszłości. Są dwie drogi albo po prostu wyłączamy Siri albo przełączamy system na Angielski i cieszymy się Siri, i Apple Intelligence w pełni. W tym drugim przypadku ma to już jakiś sens gdyż pomoc chataGPT i kilku innych rozwiązań daje fajne odpowiedzi.

Spis Treści:
    Pokaż więcej wpisów z Czerwiec 2025
    pixel