Prezentujemy HP 650 G1
2018-02-11
HP 650 G1 to dla mnie taka hybryda łączą dwa światy, gdyż z jednej strony wygląda jak ultrabook, z drugiej niczym klasyczny laptop posiada napęd i bardzo dużą ilość złącz. Czym jeszcze zaskakuje ten model?
Na pewno wyglądem, gdyż gdy pierwszy raz go zobaczyłem myślałem, że ktoś przez przypadek wysłał mi ProBoka 850 G1. Tak samo bowiem, jak w 850 tak i tutaj wnętrze sprzętu jest srebrne, zaś pozostałe elementy laptopa jak klapa i dół są koloru czarnego. Warto dodać, że wierzchnia część klapy została pokryta gumą, co sprawia, że kurz na niej nie osadza się szybko i nie pojawiają się na niej rysy, ale odciski palców są już widoczne. Jednakże wystarczy przeczyścić wieko jakimkolwiek płynem, aby HP 650 G1 wyglądał ponownie jak nowy. Dla osób, wśród których laptop musi zawsze wyglądać świeżo taka właściwość jest na pewno pożądana.
Nie mam też możliwości doczepienia się do ogólnego wykonania sprzętu. Cała bryła jest bowiem sztywna i solidna na tyle, że każda jego część nie ugina się pod naciskiem. Chociaż niektórych może zaniepokoić, że niektóre elemetny sprzętu można mocno wykrzywić to jednak nic im się nie dzieje i powracają do swojej pierwotnej formy. Plusem są również zawiasy trzymające ekran (wielkość 15,6 cala) z korpusem. Podczas podróży wieko nie otwiera się i jest trzymane sztywno. Można również kontrolować odchylenie ekranu aż do 180 stopni. Wspomniane na samym początku cechy ultrabooka to przede wszystkim gabaryty: wysokość x szerokość x głębokość podana w mm: 25.3 x 378 x 257, ale zaprzecza temu z leka waga, gdyż przez napęd sprzęt waży minimalnie ponad 2 kg (2.32 kg)
HP od pewnego czasu mnie urzeka wygodą dostawania się do środka. 650 G1 to też majstersztyk pod tym względem. Pokrywę serwisową zdejmujemy za pomocą jednego suwaka (są dwa – drugi odpowiada za wyjęcie baterii) i jesteśmy w środku. Nadmienię, że mimo to dolna część obudowa po zamknięciu trzyma się stabilnie i twardo. Powinien być to wzór dla innych producentów. Wróćmy jednak do środka. Po otworzeniu klapy moim oczom ukazały się dwa sloty na pamięć RAM (maksymalnie 16 GB) dysk SSD (czyli zatoka na dysk 2,5 cala o wysokości 9,5 mm) karta wifi, bateria BIOS, procesor i5-4300M (na rynku są też wersje z innymi „sercami”) oraz wentylator (co ciekawe wymontowywany w celu oczyszczenia). Jednakże jak się dłużej przyjrzałem to zobaczyłem nad kartą Wifi jeszcze jedno złącze, a mianowicie M.2 (NGFF). Firma HP umożliwia w tym gnieździe podpięcie dysku SSD. W celu testowym zamontowałem w laptopie 32 GB tego typu (tylko takie mamy obecnie w AMSO) i udał się. Wszystko działa. System odpala się na takim dysku prawidłowo, co oznacza, że można mieć mały SSD na system, a drugi HDD/SSD na pliki. Warto dodać, że M.2 są dostępne na rynku również w większej pojemności tym samym z HP 650 G1 można zrobić naprawdę mocny sprzęt. Złącze można wykorzystać też jako moduł WWAN (wewnętrzny modem GSM/LTE).
Dzięki zastosowaniu w tym modelu napędu, laptop jest nieznacznie grubszy, ale umożliwiło to producentowi zaimplementowanie dużej ilości złącz. 5 x USB 3.0, 1 x VGA, 1 x DisplayPort, 1 x blokada Kensingtona, 1 x port szeregowy (rs232), 1 x złącze stacji dokującej, gniazdo audio: Audiokombo, czytnik kart: SD, SDHC, SDXC, 1 SmartCard, 1 czytnik linii papilarnych, czujniki: czujnik światła. Jeśli mimo wszystko czegoś nam brakuje to zawsze można dokupić do sprzętu stacje dokującą, a zaś w miejsce napędu da się włożyć zaślepkę (masa wtedy spada do poniżej 2 kg) dodatkową baterię lub trzeci dysk. Dwa z ostatnich elementów ciężko na razie znaleźć w Polsce, ale ogólnie były produkowane.
Klawiatura w ProBook 650 g1 jest wyspowa. Jak już wspominałem kilka razy nie jest to moja ulubiona wersja jednakże w nowych sprzętach już rzadko można znaleźć tradycyjne „klawisze”. Jednakże być może to jest tylko moje odczucie, że wolniej się na niej pisze jednakże pomijając tę kwestię ogólne wrażenia z obcowaniem z klawiaturą w HP 650 G1 są pozytywne. Klawisze są płaskie i chropowate, a to sprawia, że palce nie spadają z nich. Skok jest krótki. Klawisze stawiają opór, a co najważniejsze prócz normalnej części klawiatury znajdziemy również część numeryczną. To było dla mnie olbrzymie zaskoczenie, gdyż jak pewnie pamiętacie model 850 g1 nie posiada jej, chociaż jest również laptopem 15,6 cala. Moim zdaniem fajnie, że tutaj się to udało dzięki temu laptop trafi do większego grona odbiorców (np. księgowość).
Płyta dotykowa, jak przystało już w nowoczesnych modelach, posiada funkcję dotyku wielopunktowego, a jej wymiary to 10,4 x 5,9 cm. Ten wydzielony obszar jest przyjemny dla opuszków palców, a dzięki lekko chropowatej powierzchni każdy ruch jest wykonywany precyzyjnie. Dodatkowo dwukrotne dotknięcie górnego rogu płytki sprawia, że zapala się kontrolka sygnalizująca, że touchpad jest wyłączony. Lewy i prawy przycisk myszy mają krótki skok, są duże i trudno w nie nie trafić. Trackpoint chodzi również precyzyjnie i nie mam do niego zastrzeżeń.
Ultabook posiada procesor i5-4300M, który ma 3 MB cache oraz 2 rdzenie i 4 wątki. W trybie podstawowym „serce” działa z prędkością 2,6 GHz jednakże kiedy potrzebuje więcej mocy potrafi przyśpieszyć do 3,6 GHz. Warto dodać, że nie jest to procesor niskonapięciowy (te są oznaczone jako U) i jak widać jego szybkości są już wyższe (względem i5-4300U). Ma to swoje oczywiście plusy jak i minusy. Wspomniane osiągi są lepsze, grafika zintegrowana również jest mocniejsza bo jest to układa Intel HD 4600 (z ciekawostek dodam, że były też modele z kartą 1 GB GDDR5 AMD 8750M z szyną 128 bit) razem ze wszystkimi komponentami (w moim przypadku 8 GB i dysk 120 ssd) pozwala na odpalenie na niskich detalach takich gier jak Diablo 3, Tomb Raider czy Anno 2070. Dlatego też żadna praca biurowa nie jest mu straszna, a nawet bardziej obciążające prace są dla tego sprzętu do przejścia. Dodatkowo procesor jest wymienialny, a więc w przyszłości serce można wymienić na mocniejsze np. i7. Jednakże odbija się to oczywiście na baterii i przy normalnej pracy (wifi + dokument tekstowy) sprzęt pozwala pracować przez blisko 5 godzin. Oglądanie filmu DVD było możliwe przez 3 godziny i 30 minut. Oczywiście test wykonywałem na nowej baterii. Do wymiany akumulatora służy drugi z klipsów znajdujący się pod spodem obudowy. Zmiana jest prosta i szybka.
Matryca sprzętu jest oczywiście matowa i w moim przypadku obsługiwała rozdzielczość Full HD. Dzięki temu obszar roboczy był wręcz ogromny, a i filmy na tym ekranie prezentowały się okazale. Warto również dodać, że w dobrze oświetlonym pomieszczeniu czy też w słoneczne dni praca na HP 650 g1 jest komfortowa.
ProBook 650 G1 to „kulturalny” sprzęt. Przy pisaniu tego tekstu wiatrak był w stanie spoczynku i sprzęt był bezgłośny. Słychać było jedynie naciskane klawisze. Z lekkim obciążeniem otrzymałem wynik pracy na poziomie 31-33 dB. Maksymalny hałas jaki udało mi się uzyska oscylował w granicach 37 dB. Tym samym jest naprawdę nieźle, gdyż konkurencyjne sprzęty tego typu potrafią osiągnąć przy tych parametrach lekko ponad 40 dB.
Minusem w sumie jedynym tego sprzętu są głośniki. Znajdują się one bowiem pod klawiaturą i niestety ta bardzo tłumi dźwięk wydobywający się z nich tym samym melomanom polecam zakup zewnętrznych słuchawek czy też głośników.
HP 650 G1 to naprawdę przyzwoity sprzęt. 15,6 cala to ogromny obszar roboczy, klawiatura numeryczna, napęd optyczny, a to wszystko zamknięte w niezbyt grubej obudowie sprawiają, że sprzęt po prostu jest zgrabny i estetyczny. Nie jest to już wielka, gruba maszyna, a przyjazny dla oka i naszych rąk (zwłaszcza jak go przenosimy) sprzęt. Myślę, że w HP 650 g1 każdy znajdzie coś dla siebie, gdyż ma naprawdę wszystko, czego zarówno pracownik IT, jak i osoba pracująca z dokumentami potrzebuje.
Pokaż więcej wpisów z
Luty 2018