Ori and the blind forest recenzja
2017-02-05
Kiedyś opowiadali je starsi, potem spisano je na papier, następnie zrobiono z nich filmy, a obecnie mogą być grą. Bajka, bo o niej będzie dziś mowa przeszła niemało w swoim życiu, ale jej najnowsze wydanie przerosło moje najśmielsze marzenia.
To niby recenzja, więc nie powinna być przegadana, a prywata nie jest tutaj wskazana, ale czy w bajkach trzeba trzymać się jakiś konwencji? Te przecież łamią zasady na każdym kroku, odrywają nas od szarego świata, który w tym momencie jest za moimi plecami pisząc te słowa. Praktycznie każdy z nas ma swoją ulubioną bajkę i wystarczy jeden drobny impuls, aby do niej powrócić we wspomnieniach. Jak śpiewała Zdzisława Sośnicka w „Pożegnaniu z bajką”: „Dzisiaj, gdy przymkniesz oczy Na szarym pamięci tle Pośród wyblakłych przeźroczy Zobaczysz właśnie mnie Jestem Twoją Bajką, jestem Twoją Bajką...” . W moich wspomnienia zawsze najbardziej rozgrzewa serce jedna z opowieści... i nie jest nią Ori. Niestety zbyt wiele wiosen mam już na karku, abym mógł się z nią zapoznać, jako dziecko, a szkoda, gdyż gdybym tę historię poznał wcześniej to kto wie, czy dzisiaj nie wspomniałbym jej właśnie w taki sposób. Ori jest bowiem bajką na miarę XXI wieku, w której wszystko jest idealnie piękne, delikatne i subtelne.
Na samym początku tej historii poznajemy tytułową postać, która jest jedną z duszków zamieszkujących las Nibel. Niestety w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności Ori zagubił się w nim, a opiekę nad jego osobą roztoczyło stworzenie przypominające niedźwiedzicę. Sielskie i anielskie chwile trwały dług, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Las zaczął umierać i niestety „matka” Oriego również odeszła. Mały biedny duszek tułał się po zgniłych częściach swojej krainy, gdzie natrafił na Seina, który po pierwsze pomoże maluchowi przetrwać. Po drugie powie Oriemu kim jest i wyjawi, że wspólnymi siłami mogą przywrócić blask lasu. Maluch wyrusza więc w podróż, a my napiszemy kolejne rozdziały tej historii.
Wraz z rozwojem wydarzeń nasza postać będzie rosła w siłę, ale oponenci również nie będą zostawali w tyle. Muszę przyznać wraz z przechodzeniem kolejnych etapów nad niektórymi częściami musiałem się sporo napocić, aby przejść dalej. Ori nie jest bowiem zwykłą platformówką, w której przemy, jak w starym dobrym Mario, do przodu. Tutaj czasem trzeba się cofnąć, aby we wcześniej niedostępnej części znaleźć rzecz, która pozwoli nam przejść dalej. Często też pojawiają się drobne łamigłówki, a do tego wszystkiego życia nie ułatwia nam system zapisu ostatniego momentu z gry. Tytuł bowiem tylko co jakiś dłuższy czas wykonuje tę operację, ale przez większość zabawy sami musimy pamiętać o tej czynności. Niestety, jeśli tego nie zrobimy to gra potrafi cofnąć nas daleko wstecz. Na dodatek każde wykonanie zapisu przez nas samych skutkuje tym, że tracimy część naszych zasobów, które zaraz mogą być przydatne. Cały więc czas musimy myśleć, o jednym i drugim. Dzięki temu po kilku godzinach zabawy nie czujemy się otępiali.
Mimo wielu upadków, potknięć przy Ori rzadko się denerwowałem, a wręcz przeciwnie odbieram ten tytuł jako relaks. Wszystko dlatego, że gra posiada niesamowicie relaksacyjną muzykę, która przez cały czas leci w tle. Została ona stworzona przez orkiestrę, a niedawno Microsoft wypuścił ją oddzielnie i można ją słuchać tutaj. Do tego wspaniałego tła dochodzi jeszcze nieziemska oprawa. Gama barw jest tak ogromna, że oczy nie mogą się oderwać od Ori, a kiedy już to zrobią pragną powrócić jak najszybciej przed ekran. Było to wszystko możliwe dzięki temu, że tła jak i pierwszy plan zostały ręcznie narysowane i animowane. Dla estetów tytuł ten będzie czymś naprawdę wyjątkowym, a wręcz niesamowitym. Trudno to wszystko opisać słowami, według mnie, tak jak dobrą bajkę powinno się przeczytać, tak w Oriego powinno się po prostu zagrać, aby zrozumieć tę wyjątkowość.
Przy Orim nie będę rozwodził się na tematy typowo techniczne, gdyż tytuł jest naprawdę idealny w tym co oferuje i do kogo jest kierowany. Produkcja działa płynnie w 60 klatkach na sekundę w rozdzielczość 1080p, nic się nie doczytuje, a całość jest płynniejsza od przerzucania kartek podczas czytania książki. Gra była testowana oczywiście na naszym sprzęcie o następujących parametrach Dell T3500 Quad CORE x5550 4x 2.7/6GB/300 WINDOWS 10 HOME GeForce 730 produkt dostępny jest tutaj, zaś o możliwościach rozbudowy tego urządzenia możecie poczytać tutaj.
Ori jest tytułem zachwycającym, wspaniałym, wciągającym na prawie 8-10 godzin, co jest wynikiem wręcz niesamowitym, jak na taką produkcję. Powstrzymam się więc, od banalnego podsumowania, że w tytuł trzeba zagrać. Myślę, że jeśli przeczytaliście powyższe akapity, to już wiecie co robić...
Szkoda tylko, że jak zawsze trzeba kiedyś pożegnać bajkę, zamknąć za sobą furtkę, ten piękny zaczarowany świat.
Cytat: autor anonimowy/ Zdzisława Sośnicka „Pożegnanie z bajką”, „Akademia Pana Kleksa”, źródło youtube.com
Pokaż więcej wpisów z
Luty 2017